wtorek, 17 stycznia 2017

Seria #8 BTS: Wykorzystaj szansę [2]

Witam ^.^
Dzisiaj mam dla was kolejną część z serii opowiadań o BTS, Mam nadzieje, że się podoba :)
-----------------------------------------

"Żyję aby rozumieć świat, ale świat nie rozumie mnie, dlaczego?" ~ Rap Monster, "Always"


Sama nie wiedziałam kiedy usnęłam. Obudził mnie budzik, który był przeze mnie znienawidzony. Czasem zastanawiam się czy nie lepiej byłoby powiedzieć co lubię. No dobra, byłoby lepiej. Wyłączyłam natarczywy dźwięk i przeciągnęłam się leniwie na łóżku. Kolejny dzień, który trzeba zdzierżyć. Usnęłam w ciuchach i na dodatek bez prysznica, więc natychmiast wyciągnęłam z szafy nowe ubrania i ruszyłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę wraz z prysznicem.
Po wykonaniu wszelkich, rutynowych czynności udałam się na dół, gdzie przy stole czekało już śniadanie. Ku mojemu zdziwieniu przy stole siedział ojciec wraz z siostrą. Nie często się to zdarzało. Wiedziałam zatem, że tata ma coś do powiedzenia. Niekoniecznie będzie to pozytywne.
- Dzień dobry. - lekko ukłoniłam się przed mężczyzną, po czym zasiadłam obok. W odpowiedzi usłyszałam tylko chichy pomruk. Zabrałam się za jedzenie pysznych sajgonek.
- Dzisiaj przyjeżdża You Hwa Min - przełknęłam głośno ślinę. - [T/I] masz się odpowiednia zachowywać.
- Tak, ojcze. - odpowiedziałam sucho. Wcale, ale to w ogóle nie cieszyłam się na spotkanie z macochą. Wiedziałam czym to za skutkuje. Znów zostanę zwyzywana od szmat i suk, a następnie cała wina zostanie zwalona na mnie. To mnie się dostanie. Norma.
Wstałam od stołu i ruszyłam do pokoju, aby zabrać torbę do szkoły. Następnie razem z Rozalią zostałyśmy do niej odwiezione. Po kilkunastu minutach dotarłyśmy na miejsce. Obie udałyśmy w dwie różne strony. Wprawdzie jesteśmy jednego roku, ale żadna nie chciała chodzić do jednej klasy. Ja w przeciwieństwie do niej byłam odrzutnikiem i popychadłem. Wszystkie osoby kojarzyły mnie tylko z pieniędzmi, a kiedy odmawiałam ich pożyczania bądź kupowania "prezentów" zostawiały mnie samą. Rozalia za to zyskała dzięki pieniędzy popularność i przychylność nauczycieli. Kasa ojca była przez nią 'szastana' na lewo i prawo. Nic dziwnego dlaczego miała tylu "przyjaciół". Od małego uczono mnie, że pieniądze pozwolą mi na wszystko. Niestety ja tak nie uważam. Być może to dlatego macocha tak mnie nienawidzi. Czasami prawda boli bardziej niż kłamstwo. Gdyby nie ojciec i jego znajomości Hwa Min byłaby tylko zwykłą sprzątaczką w markecie, a Rozalia szarą, nic nieznaczącą myszką.
- Proszę, proszę kogo mu tu mamy. - z zamyślenia wyrwała Cię grupka dziewczyn. Jedna z nich złapała Cię za brodę, ale ty gwałtownie odrzuciłaś jej rękę.
- Co Ci tym razem nie pasuje? - zapytałam, zakładając ręce na piersi. Nie bałam się ich, byli tylko małymi mrówkami, które bez większych problemów mogłabym zgnieść. Czasami zastanawiam się dlaczego taka jestem. Zbyt dobra i jednocześnie obojętna.
- Myślisz, że skoro masz pieniądze to masz wszystko? - zapytała, marszcząc czoło dziewczyna obok. Parsknęłam, kręcąc głową. Pieniądze to moje przekleństwo. 
- Skończyłaś? - nie dałam jej skończyć i tylko uniosłam jedną brew, patrząc na całą grupkę. Zabrałam z podłogi swoją torbę, którą przerzuciłam przez ramię i ruszyłam w stronę klasy, aby uniknąć dalszej bezsensownej rozmowy.
- Potrafisz tylko uciekać! - usłyszałaś za sobą krzyk, a zaraz potem z nieznanych Ci przyczyn znalazłaś się na podłodze. Odwróciłaś za siebie głowę, podnosząc się. Blondynka stała za tobą i śmiała się głośno. Tak chcesz się bawić? Okej.
- Na prawdę myślicie, że pieniądze są najważniejsze? Jesteście większymi idiotami
 niż myślałam - wysapałam przez zaciśnięte zęby. Każdy ma jakieś granice cierpliwości. Moje właśnie zostały naruszone. Nie dam się szmacić. Rzuciłam torbę i wypuściłam powietrze, tak, że dało się słyszeć świst. Przybrałam na twarzy cyniczny uśmiech i podeszłam do sprawczyni mojego upadku. - Jesteś zazdrosna, co?
- O Ciebie? Nigdy! - zarzekła się, śmiejąc się. Nie patrzyła mi w oczy, tylko cały czas uciekała wzrokiem. To spowodowało u mnie cichy śmiech.
- Boisz się. - poruszyłam brwiami, a następnie zacisnęłam pięść, która po krótkiej chwili spotkała się z jej twarzą. Moje opanowanie prysło w jednej sekundzie.
Blondynka upadła na ziemię i złapała się za prawy policzek. Z jej nosa momentalne zaczęła kapać krew, a ona nawet na mnie nie spojrzała. Za to reszta jej grupki zdążyła zawołać nauczyciela. Tak też trafiłam na dywanik do dyrektorki. Rozmowa trwała długo, ale na szczęście żadne z rodziców nie zostało wezwane.
- Poczekaj.- zostałam zatrzymana przez stanowczy głos dyrektorki kiedy już miałam nacisnąć na klamkę od drzwi. Westchnęłam i odwróciłam się w jej stronę.
- Tak? - zapytałam bez żadnego wyrazu twarzy.
- To już drugi raz w tym semestrze. Ostrzegam, że przy kolejnym wezwę twojego ojca i poniesiesz konsekwencje, - jej wzrok mnie przeszywał na wylot. Ale niezbyt przejęłam się jej mową. Była dla mnie bezwartościowa. Co oni mogą mi zrobić? Przenieść do innej szkoły? Dać zakaz na wychodzenie z domu? To wszystko jest dla mnie nieistotne. Nie odpowiedziałam nic tylko wyszłam z pomieszczenia. Straszą mnie ojcem bo jest bogaty. Ale nic nie zrobią, gdyż sponsoruje szkołę, więc można powiedzieć, że jestem ubezpieczona. Chore.
Reszta lekcji przebiegła bez większego zamieszania i czas ten upłynął mi dość szybko. Do domu wróciłam na piechotę, gdyż lubiłam chodzić, a świeże powietrze dobrze mi służy.
- Dobrze, że jesteś - w progu domu powitała mnie gosposia. - Twój ojciec na Ciebie czeka. Jest z nim Hyung Sik
Cmoknęłam niezadowolona, ale przytaknęłam kobiecie. 
Znalezione obrazy dla zapytania park hyung sik- Będę za pięć minut. Muszę się przebrać. - powiedziałam i szybko udałam się do pokoju. Na moje szczęście gabinet ojca znajdował się na drugim końcu i nie musiałam się przejmować, że zostanę zauważona. Po przebraniu na wygodniejsze ciuchy ruszyłam do ojca i jego towarzysza.
- Witam.- ukłoniłam się.
- Zapraszam, usiądź - wskazał miejsce obok Hyung'a - Chciałem żebyś oprowadziła go po naszym domu.
- Mogę spytać po co? - zmarszczyłam czoło. Chłopak obok tylko cicho się zaśmiał, a ja poczułam się zdezorientowana.
- Od jutra z nami zamieszka. - stanowczy głos ojca oznaczał koniec dyskusji. Z łatwością wywnioskowałam, że nie przyjmie moich sprzeciwów. Pokiwałam, więc przytakująco głową, a zaraz potem oboje wstaliśmy i wyszliśmy z gabinetu.
- Zmieniłaś się. - zaczął chłopak, chowając ręce w kieszeniach spodni, Westchnęłam.
- Ojciec chciał żebyś z nami mieszkał czy to twoja intencja? - zapytałam prosto z mostu.
- Czy to ważne? - nagle zostałam zatrzymana przez niego. Złapał mnie za ramię i
 odwrócił ku sobie. - Nie traktuj mnie tak oschle. Czemu się taka stałaś?
- Czy to ważne? - odpowiedziałam, unosząc jedną brew. Chłopak tylko się zaśmiał i puścił moją rękę.
- Nic się tu nie zmieniło. Nawet rośliny leżą w tych samych miejscach. Tylko nieco urosły. - zmienił temat.
- Wiesz, że na początku Cię nie poznałam? - zaśmiałam się, trzymając ręce za plecami.
- Zorientowałem się. - jego śmiech wypełnił korytarz, którym właśnie szliśmy. Kiedy tylko skończyłam go oprowadzać, postanowiłam udać się do swojego pokoju. Nie udało mi się to jednak, gdyż chłopak znów mnie zatrzymał.
- Może przejdziemy się po okolicy?Jak kiedyś. - zapytał, unosząc łokieć. Cmoknęłaś, przewracając oczami, ale złapałaś za jego rękę.
- Chodźmy. - rzuciłaś, po czym ruszyliście na spacer. Jego zapach poruszał moje zmysły i sprawiał, że czułam coś dziwnego. Nie potrafiłam jednak określić co to za uczucie. Kiedyś byliście sobie na prawdę bliscy. Jak brat i siostra, nierozłączni. Po śmierci jego ojca jednak się to zmieniło. Mój tata zakazał nam się spotykać i bawić. To było dla mnie bolesne, ale teraz pogodziłam się z tym. Nie mogłam jednak zrozumieć dlaczego znów wrócił. Tym razem jako mężczyzna. Po drodze wspominaliśmy dawne czasy i wspólnie śmialiśmy się. Nagle jednak zobaczyłam przed sobą Son Minę. Wystraszyłam się i mocniej zacisnęłam dłonie na ręce Park'a.
- [T/I]? - ucieszyła się  przyjaciółka. Zaśmiałam się nerwowo. Prawda była taka, że Son Min żyła okłamywana przeze mnie. A przynajmniej nie znała prawdy, a to chyba nie to samo co kłamstwo.
- Znacie się? - zapytał mój towarzysz, a ja tylko spojrzałam na niego proszącym wzrokiem. Chyba zrozumiał mój przekaz, bo umilkł.
- To Jang Hyuk, a to Son Min - przedstawiłam im sobie, zmyślając imię chłopaka. Nie mogła wiedzieć kim tak na prawdę jestem. Moja przyjaciółka myślała, że jestem biedną i nienawidzącą ludzi z wyższych sfer. Co do drugiego akurat nie musiałam kłamać. Jednak ona sama nie chciała znać się z żadnym bogatym człowiekiem, więc bałam się odrzucenia. A miałam tylko ją.
- Może pójdziemy coś razem zjeść? - zapytał mój przyjaciel, który najwyraźniej zrozumiał całą moją sytuację. Dziękowałam mu w duchu. Tak też razem w trójkę udaliśmy się na hamburgery do najbliższego baru.

Czas spędzony razem był bardzo przyjemny, a ja przestałam myśleć o moich kłamstwach. Przy pożegnaniu przyjaciółka przypomniała mi o zbliżającym się koncercie, a na pożegnanie mocno się wyściskałyśmy.
- Zamierzasz ją tak okłamywać? - zapytał Park, który wyglądał na niezadowolonego.
- Boje się, że mnie nie zaakceptuję. - wyznałam, patrząc na czubki butów.
- Jesteście przyjaciółkami, prawda? - jego słowa mnie pocieszyły. Do domu wracaliśmy rozmawiając na bardzo różne tematy.
Wchodząc do środka powitała nas gosposia, która uprzedziła nas, że macocha już przyjechała. Podziękowałam jej i oboje udaliśmy się do środka, aby przywitać gościa. Siedziała na kanapie, a obok zniesmaczona Rozalia. Gdy tylko zobaczyła Parka rozpromieniła się i podbiegła do chłopaka, rzucając mu się na szyję. Prychnęłam, a on tylko wysłał mi proszące o pomoc spojrzenie. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na wskazane przez ojca miejsce.
- Jak zawsze się spóźniasz. - warknęła macocha, która nawet na mnie nie spojrzała. Nabrałam powietrza, nie chcąc tego skomentować. - Nie przeprosisz?
- Nie mam za co. - uśmiechnęłam się. Dopiero teraz raczyła obdarzyć mnie zainteresowaniem i zmierzyła mnie wzrokiem. "Gołąbeczki" usiadły razem, a macocha wydawał się być zachwycona faktem, że Rozalia klei się do mężczyzny. Cudowna rodzinka.- Zostaję tym razem na dłużej. Wzięłam specjalnie urlop, aby pomóc Ci wychować rozwydrzone dziecko. - miała na myśli mnie. Wiedziałam o tym, ale zwracała się do ojca. Wredna baba.
- Cieszę się. - odpowiedział jej z zadowoleniem. Nie mogłam w to uwierzyć. Ledwo wytrzymujemy ze sobą parę minut,a co dopiero kilka dni. Wypuściłam głośno trzymane powietrze i zacisnęłam mocno zęby.

---------------------------------------

Mam nadzieje, że przyjemnie się czytało :)
Przepraszam, że tyle mi to zeszło, ale jakoś ten czas mi niesamowicie ucieka. Sama nie wiem kiedy to minęło! Dopiero był koniec roku, a tu proszę - już połowa stycznia xD

1 komentarz:

Obserwatorzy